Wracałam dziś wieczorem do domu. Jestem ubrana w długie spodnie, sweter i kurtkę. Nie mam makijażu. Nie wyglądam obecnie jak milion dolarów, jestem zmęczona po ciężkim dniu, w żaden sposób nie jestem atrakcyjna a mój ubiór nie jest wyzywający.

Wracałam jesiennym wieczorem publicznym transportem o godz. 21, pociągiem, w pierwszym wagonie. Patrzyłam przez okno. Było tam ciemno.

Nie wiem, w którym momencie wsiadł. Wiem, kiedy poczułam, że patrzy się na mnie. Wyglądałam uparcie przez okno i zobaczyłam jego odbicie w lustrze skierowane na mnie. Siedział nieopodal i gapił się nieustannie.

Chwilę potem zobaczyłam w odbiciu szyby jak pochyla głowę i bije się rękami po skroniach. Potem znowu wbijał we mnie wzrok. I tak w kółko. Kilkanaście minut, w których wykonywał tylko te dwie czynności. Nadal nie wysiadał. Nie patrzyłam w jego stronę, nie prowokowałam.

Dojeżdżaliśmy do mojej stacji. On wstał, poszedł do drzwi. Wysiadł, skręcił w prawo. Kiedy odszedł kawałek, w ostatnim momencie przed zamknięciem drzwi wybiegłam z pociągu i udałam się w lewo, żeby jak najbardziej się oddalić.

Nagle poczułam, że ktoś za mną idzie. Poszłam w kierunku stojących na peronie ludzi a on minął mnie, poszedł na dół po schodach w kierunku wyjścia.

Zadzwoniłam po wsparcie. Telefon nie odpowiadał. Miałam 1% baterii. Napisałam, szczęśliwie zanim padł mi telefon. Wsparcie dotarło po chwili i dotarłam do domu.

I po co o tym piszę? Przecież nic się nie stało. Powinnam się cieszyć, że ktoś się mną zainteresował w tym wieku a nie dramatyzować, prawda? Powinnam się cieszyć, że być może brakło mu odwagi, żeby doprowadzić plan do końca? Nie wiem, co siedziało w głowie tego człowieka, fakt. Być może przesadzam i mam manię prześladowczą, fakt. Wiem za to, że nigdy się tak nie bałam.

Wiem, że takiego strachu doświadczają kobiety zgwałcone przez zwyrodnialców. One niestety mają mniej szczęścia, niż ja. Spotyka je niewyobrażalny dramat i trauma na całe życie. Nie życzę takich doświadczeń absolutnie nikomu, niezależnie czy mnie lubi, czy nie.

I właśnie dla ofiar gwałtów wzięłam dziś udział w demonstracji Czarnego Protestu. Kobiet w Polsce, gwałconych niejednokrotnie także przez swoich mężów czy innych znanych im ludzi, które nie mają żadnego wsparcia. Którym chce się odebrać antykoncepcję hormonalną, która co prawda wyniszczy ich organizm, ale da szansę zabezpieczenia przed jednym z efektów gwałtu. Jeśli akurat stać je na antykoncepcję. Pobitej twarzy, niejednokrotnie rozerwanej pochwy czy uszkodzonego odbytu nie ochroni. I nie uchroni przed tym ciągłym obracaniem się przez ramię, czy ktoś akurat mnie nie śledzi.

Bronię dostępu do antykoncepcji. Marzę o refundowaniu jej.
Chcę takiej edukacji seksualnej, która nauczy zaburzonych ludzi kanalizować swoje popędy bez brania siłą i bez zgody.
Walczę o jak najmniejszą liczbę aborcji.

Dla mnie kobieta to też człowiek a godność człowieka nie kończy się w momencie porodu. Jednak publikuję tekst, licząc na spokojną i rzeczową dyskusję osób stojących po dwóch stronach barykady. Tak, jestem niepoprawną idealistką. Przepraszam, jeśli tekst jest gramatycznie nieskładny, ale wciąż trzęsą mi się ręce.

Gosia Cieśla

 

Tak wyglądał #CzarnyProtest w Berlinie (3.10.2016).

Leave a Reply