Autor: Wojtek Drozdek

Na marginesie wystawy Anny Krenz  „Tysiąc i jedno słowo“ w berlińskiej galerii Schau Fenster.

Ponad dwanaście miesięcy akcji protestacyjnych w Berlinie skierowanych przeciw szaleństwu PiS zaowocowały dziesiątkami prac zaprojektowanych, zaaranżowanych i wykonanych przez autorkę. Prac, będących nie tylko oprawą graficzną demonstracji, zgromadzeń i pikiet ale i samodzielnym wydarzeniem artystycznym, na przykład happeningiem „Oko prezesa“. Stworzone w „zaciszu“ mieszkania-pracowni Anny Krenz odbyły zadziwiającą drogę, nabierając w trakcie kolejnych etapów nowych znaczeń. Do galerii Schau Fenster przywędrowały z berlińskich ulic i placów, z lotniska Tempelhof. Ich efemeryczność, różnorodność ich potencjalnych odbiorców jak i miejsca prezentacji wymagały wyraźnego dosłownego niemal przekazu. Odwoływały się często do znanych w europejskiej kulturze symboli (Trzy mądre małpy, oko opatrzności), gestów (zakneblowane usta) czy gier kolorami (akcja „Czarny Protest“). Zaprezentowanie obiektów w tak szczególnym miejscu, jakim jest salon wystawowy, do tego w tak zagęszczonej postaci, musiało wzbogacić nie tylko formę wyrazu, jego znaczenie ale i samo ich przesłanie. W kontekście pomieszczenia-galerii nabierają nowych, niezależnych od twórcy znaczeń. Pozornie banalny transparent, okrzyk-protest, wezwanie ulegają w konsekwencji nobilitacji. Przykładem – preferowany wśród fotografów i gości motyw wystawy: „Mein Körper – Meine Wahl“ (Moje ciało – Mój wybór). Dwa, przymocowane pod sufitem i spływające w dół firany-transparenty (postrzegane najlepiej zza wystawowego okna) wywołują biało-czerwienią skojarzenia z prawem samostanowienia kobiet, symbolizują krew pokątnej aborcji ale i naturalnie polską flagę. Ich tłem jest jednoznaczny w swej wymowie biało-czarny baner „Polish Women On Strike!“; hasło jakby namalowane pędzlem na murze, od którego przyparci do niego plecami nie możemy się cofnąć. Niczym sztandary składane w świątyni dokumentują przegrane potyczki niepokonanego wojska. Przywołują na pamięć także chorągwie łódzkiej rewolucji 1905 roku, o których pisał Tuwim: /…/ Mamusiu! Za co? Patrz! Wydarła,/O brzuch oparła kij – a na nim/Niesie czerwone z literami/Dwa  P  i  S… Litery złote / I złota kielnia na krzyż z młotem… Bogactwo interpretacji  zależne jest wyłączenie od indywidualnych doświadczeń, znajomości obrazów archetypowych – „Tysiąc i jedno słowo“ nazwała Anna Krenz swoją wystawę. Nie bez kozery…


Fotos: Maciej Soja

Jestem ’systemowcem‘ i konceptualistą… Metaforycznie: i architektem i urbanistą – patrzę na rzeczy całościowo i one się muszą układać w całość, w koncepcję. (Anna Krenz)

Wielorakość środków artystycznego wyrazu ujawnia nam bogactwo ról Autorki w procesie tworzenia: projektantki, scenarzystki oraz reżyserki. Chronologiczna prezentacja eksponatów, budowanie punktów ciężkości, krótkie opisy „akcji“, w których artefakty zagrały główną rolę i dokumentacja fotograficzna oryginalnych miejsc wydarzeń sprawiają, że wystawa Anny Krenz jest przejrzysta, czytelna dla wszystkich. Widać tu pewną rękę nie tylko absolwentki architektury poznańskiej politechniki czy  Association School of Architecture’s London, ale i wieloletnie doświadczenie  berlińskiej galerystki. Autorce udało się uniknąć zasadzki politycznego nadęcia „prop-artu“ a  także – co może ważniejsze – jednego z odwiecznych polskich grzechów głównych – gloryfikacji autorów berlińskich protestów (KODu oraz inicjatywy Dziewuchy Dziewuchom). Annie Krenz , udało się oddać, na pozór bez emocji, gorącą atmosferę ostatnich dwunastu miesięcy akcji protestacyjnych. I co niemniej ważne: nie ma w tej ekspozycji miejsca na tanią edukację, na próby politycznej indoktrynacji.

Last but not least. Trzy biało-czarne fotografie z lat 1982-1983 otwierają wystawę „Tausend und ein Wort“, łącząc w sposób naturalny  polski Zachodni Berlin z tym dzisiejszym. Są cząstką prezentacji fotogramów Mariana Stefanowskiego „Solidarni Zza Muru“. Opowiadają o solidarnościowym poparciu dla Polski po 13. grudnia 1981 roku. Zarówno wymowa polityczna „Solidarnych“, jak i poetyka owych protestów (m. in. forma graficzna) budują w kontekscie wystawy Anny Krenz międzypokoleniowy pomost.

Foto: Marian Stefanowski
Foto: Marian Stefanowski
Foto: Marian Stefanowski
Wojtek Drozdek, luty 2017 (Foto: Maciej Soja)

Leave a Reply