Relacja z 17.2.2018
Blokada AfD
W sobotę 17 lutego odbył się zwołany przez członkinię partii AfD, Leylę Bilge, „Marsz Kobiet do Bundestagu“. Zwieziono chętnych z róznych miast do Berlina, głównie kobiety, którym wyznaczono miejsce w pierwszych szeregach marszu. Panowie dreptali z tyłu.
Marsz Kobiet był zaplanowany jako demontsracja przeciwko przemocy wobec kobiet, ale tylko tej przemocy ze strony muzułmanów i uchodźców (no niemieccy obywatele nie krzywdzą przecież swoich kobiet). Pod płaszczykiem tanich feministycznych haseł kryła się demonstracja rasistowska, nacjonalistyczna, przeciwko „fatalnej polityce dotyczącej uchodźców“ ale pełna tak naprawdę sprzeczności. Ale tak to bywa u populistów.
Organizatorzy marszu mówili o problemach kobiet, które nie mogą poruszać się swobodnie po mieście w rezultacie polityki migracyjnej Angeli Merkel – Niemcy stały się „molochem brutalności i ataków na tle seksualnym aż po morderstwa“. Aha!
Przewodniczący Pegidy, Lutz Bachmann wołał: „Merkel musi odejść“ (nie nowe hasło) a prawicowy dziennikarz David Berger przekonywał, że „my jesteśmy prawdziwymi feministami“. Aha!
Leyla Bilge, to osobliwa postać. Jest członkinią nacjonalistycznej partii Alternative für Deutschland (AfD). Jest pochodzenia kurdyjskiego i niedawno zmieniła wyznanie z islamu na chrześcijaństwo. Teraz nawołuje do obrony kobiet przed muzułmanami i uchodźcami. Absurdalne, ale skądś to znamy. Leyla Bilge, która rok temu uczestniczyła w wydarzeniu organizowanym przez Pegidę, używa znanej nam retoryki, wyzywając swoich przeciwników od lewicowych ekstremistów = pedolfili, krzywdzących kobiety i dzieci. Na marszu AfD powiewały niemieckie ale i polskie flagi. Polacy wspierający AfD zdaje się nie czytali pełnego programu tej partii (części pisanej drobnym drukiem o nietolerowaniu imigrantów) i skupiają się na postulacie antyislamizmu.
Marsz Kobiet rozpoczął się przy stacji Hallesches Tor by przejść przez Friedrichstrasse aż do siedziby Kanclerz Merkel. Berlin jest jednak wytrenowany w kontrdemonstracjach blokujących pochody neonazistów, NPD czy teraz AfD. Koalicja około 30 organizacji zwołała kontrdemonstrację „Nie w moim imieniu. Nie ma feminizmu bez antyrasizmu“ by zablokować pochód AfD.
Kontrdemonstranci skutecznie zablokowali cztery ulice uniemożliwiając Marszowi Kobiet przejście przez miasto. Marsz stanął przed Check Point Charlie. Policjantom nie udało się rozgonić blokujących, oh, jaka „szkoda“. Zresztą, nawet nie bardzo próbowali.
Byłyśmy we dwie (Dziewuchy Berlin) przy Check Point Charlie ale dołaczyłyśmy do znajomych aktywistek z BfSS. Było spokojnie, choć doszło do kilku incydentów – zaraz po dotarciu na miejsce protestujący chwycili za barierki oddzielające nas od policji – stało się to błyskawicznie, stałyśmy w drugim rzędzie i zostałyśmy poniesione przez tłum. Policja zwarła szyki, cały oddział stanął po naszej stronie barierek. Część kontrdemonstrantów była wyniesiona od drugiej strony ulicy, doszło do poważnej szarpaniny i bójek z policją. Czas mijał, robiło się zimno, ratowało nas grzane wino z bistro obok. Skandowaliśmy hasła jak „Wir find friedlich, was seid Ihr?“ (jesteśmy spokojni, a wy?), „Ganz Berlin hasst die AfD“, „Wir sind Feministen, Ihr seid Rassisten“ i inne. Kiedy wydawało się, że coś się zdarzy wielu z nas usiadło na ziemi, ale policjanci nikogo z pierwszych rzędów nie wynieśli.
Według danych policji na Marszu Kobiet było ok. 500 ludzi, natomiast ilość kontrdemosntrantów waha się według źródeł – od 900 do ponad 3000.
Doszło do wielu incydentów kontrdemonstrantów z policją: 7 policjantów lekko rannych, dwóch nie mogło kontynuować służby. Obyło się bez celowych ataków na policję, czyli bez rzucania butelkami czy kamieniami. Policja spisała 63 osoby, 13 osób pojechało na komisariat. W 73 przypadkach złamano prawo do demonstracji i zgormadzeń, stawiania oporu władzy, zakłócania porządku publicznego czy uszkodzenia ciała. Zanotowano jedną bójkę z uczestnikami Marszu Kobiet i przeciwników, kilku rannych.
AfD odgraża się, że będzie sprawdzać wszystkie zgłoszenia oraz sprawdzi czy policja rzeczywiście wykonywała swoje obowiązki poprawnie względem ich demonstracji czy też z powodów politycznych reagowała w niewystarczający sposób.
Marsz i kontrdemonstracje rozwiązano po ponad czterech godzinach – około godziny 18.30, pomimo zapowiedzi organizatorów Marszu Kobiet, że będą tak długo czekać aż nie dotrą do Bundestagu. Dotarli, ale w rozproszonych grupkach. Wieczorem pod Bundestagiem zebrało się jeszcze około 300 zwolenników AfD i kontrdemonstrantów. Policja rozdzieliła grupy, obyło się bez rękoczynów.
Dla Berlina blokada była kolejnym zwycięstwem, choć i tak zastraszające jest tempo i metody działań AfD – agresywne, nieoblicznalne i poniekąd absurdalne – są tym, c podobnie jak w Polsce dzieli społeczeństwo i powoduje, że najgorsze cechy ludzkie jak nietolerancja, rasizm czy ksenofobia wychodzą na powierzchnię.
Nas, Polaków mieszkających w Niemczech, ta sprawa dotyczy w tej samej mierze co polityka rządów PiS w ojczyźnie, jak nie bardziej – żyjemy jednak tutaj. Jeśli AfD dojdzie kiedyś do władzy (tfu tfu) to nasza pozycja może być zagrożona, pod wieloma względami. Czy zdajemy sobie z tego sprawę? Raczej nie. Często zachowujemy się, jakby polityka kraju, w którym mieszkamy nas nie dotyczyła.